Czerwony kapturek Widziano ją bowiem nierzadko, Jak krząta się przed chatką, w ogródku i na podwórku - W czerwonym kapturku. Tak się zwała, jak się zwała, często w niebo spoglądała, w modre niebo, kędy ptaki szybowały pośród chmurek. teraz wiecie, kto to taki, Czerwony Kapturek. Pewnego ranka matka rzekła do Czerwonego Kapturka: „Był gajowy u mnie z wieczora, przyniósł wieści, że babcia jest chora. Trzeba szybko jej zanieść lekarstwa. Ja nie mogę zostawić gospodarstwa. To przecież niedaleko, skocz do babci, Czerwony Kapturku. W tym koszyczku jest masło i serek, i leków różnych szereg… Nie trać, córeczko, czasu, leć do babci, do lasu. Idź prosto, jak ta ścieżka, Nie zbaczaj tylko z drogi, Bo tam w borze wilk mieszka, wilk okrutny i srogi! Słuchaj mojej przestrogi.” Biegnie Czerwony Kapturek, Jak przykazała matka, Nie zbiera ptasich piórek, Nie zrywa nawet kwiatka. Gil: "Piu-piu! Fiu-fiu! Tu gil! Tu-tu, tu-tu, Tryl-tryl! Czerwony Kaptur-tur-tur, Uważaj, tu bór, tu bór, Tu bór, tu las, tu lis. Lis by cię chętnie zgryzł, I lis, i każdy zwierz. Śpiesz się, dziewczynko, śpiesz! Piu-piu! Fiu-fiu! Tryl-tryl! Tu-tu, tu-tu, Tu gil!" Wtem, kiedy śpiew gila zmilkł, zatrzeszczał w pobliżu krzak i zza krzaka wychylił się wilk: "Witam cię, mój prześliczny Czerwony Kapturku, nie bój się moich ząbków i moich pazurków. Oczernili mnie ludzie przed tobą, A ja jestem niewinną osobą, Ja wywodzę się z takich wilków, Co nie krzywdzą nawet motylków. Ja mięsa po prostu nie trawię, Poprzestaję na jagodach i trawie. A co ludzie mówią - to plotki. Czerwony Kapturek: "Panie wilku, ja idę do babci, Babcia chora i czeka od rana..." Wilk: "A gdzie mieszka babunia kochana?", Czerwony Kapturek: "Za polaną, przy siódmym pagórku..." Wilk: "No to śpiesz się, Czerwony Kapturku." Czerwony Kapturek: "Babcia czeka od godzin już kilku. Muszę lecieć, pa-pa, panie wilku!" Biegnie Czerwony Kapturek, biegnie prosto przed siebie. Wilk spoglądał z daleka, postał jeszcze z minutę i popędził na przełaj, skrótem. Mknął szybko borem-lasem, Tak podśpiewując basem: "W las dam nurka I Kapturka Sprytnie zmylę. W mą pułapkę Złapię babkę Już za chwilę. Wilk stanął przy siódmym pagórku, podwinął pod siebie ogon, Rozejrzał się, czy nie ma nikogo, I do babci w okienko zapukał. Babcia: "Kto to puka? I czego tu szuka?" Wilk: "To ja, babciu, Czerwony Kapturek. Borem-lasem przybiegłam tu sama, z lekarstwami przysyła mnie mama." Babcia: "Jakiś dziwny masz głos..." Wilk: "Bo mam chrypkę..." Babcia: "Nie zdążyłam cię dojrzeć przez szybkę, Chodź do okna..." Wilk: "Niestety nie mogę, Bo po drodze zraniłam się w nogę, Ledwo stoję... Ach, wpuść, babciu miła!" No, i babcia drzwi otworzyła. Możecie sobie wyobrazić, co się wtedy stało! Powiem krótko: wilczysko się wdarło I ryknęło: "Mam chrapkę Na babkę! Gdy w brzuchu burczy, Dostaję kurczy I jem wszystko, że aż furczy!" To rzekłszy wilk połknął staruszkę. Ale kiszki wciąż grały mu marsza, bowiem babcia, osoba starsza, Była koścista i chuda, więc mu obiad nie bardzo się udał. Wilk: "Brzuch mam pusty po takiej potrawie. Przyjdzie wnuczka, to sobie poprawię Czerwony Kapturek: " O, już chatka babuni! Na dachu wiewiórka... Rzuca we mnie orzechy... Może właśnie z uciechy? Nie. Złości się jak jędza. Po prostu mnie odpędza. Wiewiórko, cóż to znaczy? Witałaś mnie dawniej inaczej. Powiem babci, dostaniesz burę..." Wilk: "Kto tam?" Czerwony Kapturek: "Ja, Czerwony Kapturek. Borem-lasem przybiegłam tu sama, Z lekarstwami przysyła mnie mama." Wilk: "Wejdź, kochanie..." Czerwony Kapturek: "Już idę, już lecę... Babciu, może zapalić świecę?" Wilk: "Nie, ja wolę, kiedy jest ciemno. Chodź, Kapturku, przywitaj się ze mną." Czerwony Kapturek: "Babciu, taki dziwny masz głos. Dlaczego mówisz przez nos?" Wilk: "Jesteś głupia... Ugryzła mnie osa... A zresztą... nie wtrącaj się do mego nosa." Czerwony Kapturek: "Babciu, dlaczego jesteś taka zła?" Wilk: "Boś za długo do mnie szła, Zresztą... nie pytaj już więcej..." Czerwony Kapturek: "Babciu, a gdzie twoje ręce?" Wilk: "Pod pierzyną, bo mi marzną na zimnie, Przestań pytać i usiądź tu przy mnie." Czerwony Kapturek: "Babciu... ja trochę się boję, Bo te zęby są jakieś nie twoje..." Wilk: "Dobre są każde zęby, Które prowadzą do gęby, A że jeść tymi zębami wygodnie, Zaraz ci udowodnię!" To rzekłszy wilk połknął dziewczynkę. Oblizał się, jęzorem mlasnął, wlazł pod pierzynę i zasnął. Ale to, moi drodzy, nie koniec. O, nie! Bo właśnie z dąbrowy szedł w tamte strony gajowy. Posłuchał, co gil wyśpiewał, posłuchał, co szumią drzewa, potem jeszcze przybiegła wiewiórka... I tak się dowiedział o losie Czerwonego Kapturka. Idzie gajowy, patrzy przez szybkę... O, tu potrzebne działanie szybkie! Wchodzi do środka, zapałką świeci! I cóż zobaczył? Wilk pod pierzyną spokojnie chrapie. Gajowy mu do gardła przystawił strzelbę: "Hej, wilku bury! Łapy do góry! Coś zrobił z babcią i Czerwonym Kapturkiem? Oddawaj je, bo ci szyję kulami przeszyję!" Wilk: "Ojej! Po co tyle hałasu? Zapomniałem wrócić do lasu, zaspałem, bo myślałem, że to niedziela. Błagam, niech pan nie strzela, Litości, panie gajowy!" Gajowy: "O litości nie ma mowy! Będziesz miał, wilku, nauczkę! Oddawaj tu babcię i wnuczkę! Liczę do trzech, a potem..." Wilk: "Już je oddaję z powrotem, Tylko niech pan tę lufę odsunie…" Z paszczy wyskoczyły mu obie, nienaruszone, a przy tym W stanie całkiem przyzwoitym. Babcia nawet uzdrowiona. Czerwonego Kapturka chwyciła w ramiona i tak się całowały, ściskały, cieszyły, że odzyskały zaraz i humor, i siły. Potem się gajowemu rzuciły na szyję. Babcia i Czerwony Kapturek: "Niech nam pan gajowy Sto lat albo i więcej żyje!"