Gdyby kobietę - abstrakcyjnie - przewiesić przez trzepaka ramę i tak dokładnie, i solidnie to zrobić, co z dywanem, to uleciałyby razem z wiatrem: obłuda, fałsz i pruderia, zarozumialstwo i obżarstwo, pycha, egoizm, kokieteria, te wszystkie - "Czemu tyle palisz" i wszystkie - "Znowu tyle piłeś" te wszystkie - "Odłóż gazetę" "I znowu masła nie kupileś", te spazmy, furie, te migreny, te wszystkie - "Ach" i "Och", "Mój Boże, jakaż ja jestem nieszczęśliwa", "Cóż ja na siebie włożę" i ta niedobroć, brak zrozumienia i dusza nieliryczna, i ten despotyzm, brak litości, pustość, oziębłość niejednokrotnie erotyczna. Gdyby to wszystko, gnane wiatrem, jak kurz i pył, gdzieś uleciało, to tylko to, co miłe, dobre nienaruszone by zostało. Więc pracowitość, mądrość, dobroć, czułość i nieszarzyzna, i przedsiębiorczość, i subtelność, czyli po prostu - Mężczyzna.