Na kłopoty psy i koty Zwierz mu się Grażyna Morek Wykrywają choroby, leczą je, a nawet im zapobiegają. Kto to wszystko potrafi? Zwierzęta. Chcesz mieć zdrowe serce, zaopiekuj się psem albo przygarnij kota. Akwariowe rybki pomogą Ci zwalczyć stres i nadciśnienie. Nancy Best z Garberville w Kalifornii nie ma wątpliwości: labradorka Mia uratowała jej życie. Nie dawała swojej pani spokoju: kładła się przy niej i uderzała nosem w to samo miejsce w prawej piersi. Nancy wyczuła pod skórą zgrubienie i poszła do ginekologa. Biopsja potwierdziła nowotwór. To było osiem lat temu. Dziś kobiecie nic nie dolega. Ale jej przypadek nie jest jedyny. Wyniki badań potwierdzają: niektóre psy faktycznie mają niezłego nosa do chorób. Komórki nowotworowe wytwarzają określone substancje, m.in. alkany. Zwierzęta są w stanie wyczuć ich aromat nawet w bardzo wczesnym stadium choroby, bo mają węch prawie sto tysięcy razy wrażliwszy od nas. Ale nie wszystkie potrafią, jak Mia, dać nam o tym znać. Można je jednak tego nauczyć. Dlatego w niektórych ośrodkach na świecie, jak Amersham Hospital w brytyjskim Buckinghamshire, psy specjalnie się trenuje, by rozpoznawały nowotwory pęcherza i płuc po zapachu moczu czy oddechu. PRZYTUL DO SERCA Masz w domu psa albo kota? Bardzo prawdopodobne, że unikniesz kłopotów z krążeniem. Dowodzą tego najnowsze badania, jakie naukowcy z uniwersytetu w Minnesocie prowadzili przez dziesięć lat na ponad czterech tysiącach Amerykanów. Połowa z uczestników eksperymentu miała w tym czasie w domu kota i to wśród nich było o jedną trzecią mniej przypadków zawału serca niż wśród ludzi, którzy kotów nie mieli. Ale również właściciele psów nie powinni czuć się poszkodowani. Codziennym spacerom z ulubieńcem zawdzięczają lepszą kondycję, niższe ciśnienie krwi i poziom cholesterolu. – Już sama obecność ulubionego zwierzęcia w domu niweluje stres, a to przekłada się na poprawę zdrowia. Co ciekawe, podobne efekty przynosi też obserwowanie egzotycznych rybek pływających w akwarium – mówi Dominika Ustjan, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej zajmująca się wpływem zwierząt na nasze zdrowie i psychikę. Potwierdzają to uczeni z University of New York w Buffalo: badali grupę maklerów giełdowych z wysokim nadciśnieniem. Kazali im kupić psa albo kota. Po pół roku od pojawienia się w domu zwierzęcia ciśnienie badanych tylko nieznacznie przekraczało normę. Nie ma jednak jak głaskanie i zabawa z ulubieńcem. Wydzielają się wtedy endorfiny, hormony poprawiające samopoczucie, a spada poziom hormonów stresu: adrenaliny i kortyzolu. Starszym osobom zwierzęta pomagają uporać się z samotnością. Chorym ułatwiają powrót do zdrowia. Zbadano, że właściciele psów i kotów żyją dłużej po zawale serca niż chorzy, którzy zwierząt nie mają. Fredzio, czteroletni biały west highland terrier, pomógł 40-letniej Małgosi z Warszawy przetrwać kilka miesięcy chemio- i radioterapii po tym, jak cztery lata temu zachorowała na raka piersi. – Musiałam wychodzić z nim na spacery, szykować mu jedzenie, nauczyć go dobrych manier. Miałam zajęcie, więc nie myślałam tyle o chorobie. Pies nie odstępował mnie na krok: warował przy moim łóżku, gdy nie miałam na nic siły. Czekał pod drzwiami łazienki, z której nie wychodziłam nieraz godzinami z powodu mdłości. Nie wyobrażam sobie tego czasu bez niego. Dawał mi siłę – opowiada Małgosia. DOKTORZE, DO NOGI! Pupilów traktujemy jak najbliższe osoby. – Czasem stawiamy ich wyżej w rodzinnej hierarchii niż męża lub żonę – mówi psycholog Dominika Ustjan. Nie oceniają nas, nie krytykują, tylko bezwarunkowo kochają. Nic dziwnego, że pozytywne uczucia, jakie wzbudzają w nas zwierzęta, wykorzystuje się też w terapii. Na całym świecie, także w Polsce, działa wiele wyspecjalizowanych placówek, gdzie dzieci i dorośli z porażeniem mózgowym, autyzmem, ADHD, schizofrenią czy depresją mogą korzystać z zajęć ze zwierzętami. – Ich obecność motywuje do działania. Dotknij pieska, pogłaszcz, może spróbujesz go uczesać? Dzieci starają się, jak mogą, by rozprostować zaciśnięte dłonie. A zabawa z psem odciąga ich uwagę od nieprzyjemności, z jakimi łączy się długa i żmudna fizjoterapia – mówi Wioletta Bartkiewicz, psycholog z warszawskiej fundacji Przyjaciel, która od kilku lat prowadzi dogoterapię dzieci. Twórca metody, amerykański psychiatra dziecięcy Boris Levinson, już w latach 60. ubiegłego wieku zauważył, że autystyczni pacjenci, z trudem nawiązujący kontakt z ludźmi, łatwo zaprzyjaźniali się z jego psem Jinglesem. Wymyślając zabawy ze zwierzakiem, lekarzowi udało się nawiązać porozumienie z dziećmi i doprowadzić do tego, że zaczęły reagować na inne bodźce ze świata zewnętrznego. Dogoterapia jest skuteczna także w przypadku dzieci ze szkół specjalnych. – Policz, ile pies zjadł ciastek? Może przeczytasz mu bajkę? Dzięki psom ćwiczą koncentrację i z ochotą uczą się nowych rzeczy – mówi Wioletta Bartkiewicz. Od niedawna kilka fundacji prowadzi również felinoterapię, czyli zajęcia z kotami. – Głaskanie kota bardzo uspokaja. To podstawowy walor tej terapii. Proponujemy ją głównie osobom starszym, samotnym i schorowanym – mówi Marta Czerwińska z fundacji Dogtor w Gdyni. Zdarza się, że kontakt z kotami to wstęp do... dogoterapii. Niektóre dzieci boją się psów i dzięki mniejszym zwierzętom przełamują swoje obawy. – Na pierwsze zajęcia zabieramy także naszego królika Paszteta – mówi Marta Czerwińska. Pierwsze efekty pojawiają się z reguły po kilkunastu spotkaniach.